sobota, 18 lipca 2015

Od Sparkle

Dzień jak co dzień. Van obudziła nas słowami ,,Wstajemy! Czas na dwór.''. Wyszliśmy z naszą właścicielką do parku. Wypuściła nas z szubienicy,  znaczy ze smyczy. Jacy ci ludzie są naiwni, przecież pies może uciec, ale im to nie przeszkadza. Położyłam się pod drzewem. Słyszałam jak Smi, znaczy Zo bełkotał coś w stylu ,,Oby nikt nie był w tej sforze.''. Co za pesymista! Cień nie dawał mi chłodu, więc postanowiłam przenieść się pod mostem, nad wodą. Super...Poczułam, że moja sierść jest załam mokra od wody....i błota. Obejrzałam się. To chyba ten biały owczarek. Doigrał się!
-Co ty sobie myślisz?! Jestem cała bru...- nie dokończyłam
Poczułam, że moje serce bije mocniej i, że oczach mam iskierki.
-Wybacz.
-Nie, nic się nie stało. Dołączysz do mojej sfory?
-Spoko.
Poczułam jak coś wali mnie w żebra. Zohan...Czy on zawsze musi być tam gdzie ja?!
-Twój adorator?- burknął
-Nie, Beta sfory.
Smi już podchodził do psa, ale jego pani uratowała wszystkich, bo zawołała emmmm.....jak on się nazywa? zapytam jutro.
-Jutro przy fontannie!
Pies szczeknął.


*Rano*





Syriusz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz